poniedziałek, 15 września 2014

To był świat zupełnie w starym stylu...

Ciekawostka... w dobie wszechobecnych żółwi Ninja, roboto-stworów, Ninjago i innego crappu, gdzies daleko od wielkiego świata istnieją jeszcze enklawy sentymentu.

Sentymentu obecnych rodziców do świata, który minął bezpowrotnie, a ten cholerny konik nie chcę wrócić do naszych własnych dzieci. A może inaczej. On chce, ale dzieci to już nie koniecznie. Tutaj jednak wrócił.

A gdzie jest to tutaj? A w Karpaczu! W moich ukochanych Sudetach.

To tutaj reaktywowano istniejące jeszcze w moich dziecięcych czasach Muzeum Zabawek.

a zabawki tu umieszczone to faktycznie można spotkać już tylko w muzeach, bo jaka dziewczynka chce się bawić teraz drewnianą laleczką, kiedy ma do wyboru Barbie Modelkę. Który chłopczyk weźmie do ręki drewniany samochodzik, który auta nie przypomina nawet przy dużym przymrużeniu oka, gdy obok leży najnowszy mini ferrari i to jeszcze zdalnie sterowane.

Tutaj te wszystkie zabawki znalazły dom spokojnej starości i nawet jeszcze czasami zachwycają. Moje dzieci były wniebowzięte... może inaczej. Zuzia była, Łukasz miał w nosie.

W Karpaczu w gablotach obok siebie leżą zabawki z każdego kontynentu i niemal z każdej epoki. Znajdziemy tutaj zabawki z Chin, a obok stoją zabawki, którymi małe eskimosięta bawią się jeszcze zanim dowiedzą się, że nie je się żółtego śniegu. Stoją tu zabawki z epoki renesansu i takie które powstały w przyjaznym Państwie wschodni, wtedy kiedy na Kubie instalowano po kryjomu zabawki dla dużych chłopców.

Zuzia jednak najbardziej zachwycona była dużymi lalkami trochę bardziej współczesnymi. Bawiła się pacynkami, robiła z Bratem teatrzyk kukiełkowy i pozowała przy znanych nam Muminkach i strojach Smoków.




Tych niestety ubrać się nie dało, ale i tak Zuzia nie mogła się oderwać od tej części muzeum.

Muminków jeszcze nie zna (wg mnie to nie koniecznie dobra Bajka dla dzieci w tym wieku - znajomi pokazali córeczce dwuletniej i dziecko miało koszmary nocne - nie wiem czy zbieg okoliczności czy nie, ale Bukki bali się wszyscy)


Tutaj Bukki nie było ;-) Mała Mi i Tata Muminka raczej nikogo nie wystraszy.

Dużą zaletą tego muzeum jest również to, że często organizuje razem z okolicznymi ludźmi zajęcia dla dzieci. My mieliśmy szczęście trafić na zajęcia Alchemiczne ;-)

Myślałem, że tylko Zuzia będzie zainteresowana, ale Łukasz wrzaskiem oznajmił, że limit wieku ma w nosie i własne mydełko też sobie zrobi. 

Podczas warsztatów Dzieciaki robiły właśnie mydełka, Zuzia zrobiła sobie lawendowe serce, a Junior Miętową Gwiazdkę (Pan prowadzący stwierdził, że faceci lubią miętę i faktycznie Mięta biła na głowę lawendę). Dzieciaki były zachwycone szczególnie, że mydło mogły faktycznie używać. 

Rodzice mieli plany na robienie mydełka w domu, ale jakoś nie wyszło - cóż... za pół roku urodziny Zuzki może tam coś zoorganizujemy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz