poniedziałek, 19 maja 2014

Śląsk - Kolorowe Jeziorka

Jeśli macie w sobie coś z ŚP. Kukuczki i Hajzera, a przy okazji macie dzieci, które chcielibyście zarazić pięknym hobby jakim jest Turystyka Piesza w rozumieniu dosłownym, a nie Amerykańskim - tam się zwiedza Parki Narodowe jeżdżąc po nich samochodem (osobiście przetestowałem to w Grey Smoky Mountains, TN).
Chcielibyście by wasze dzieci chodziły i zwiedzały coś więcej niż wszystkie dostępne Galerie Handlowe to zapraszam w GÓRY.

Problem jednak z górami jest taki, że trzeba znalaźć coś czym uda nam sie zainteresować dzieciaki, a przy okazji nie zamęczyć je wspinaniem sie na Śnieżkę, Giewont, Nawrat czy inne podobne. Jeśli raz czy drugi zamęczycie dziecko każąc mu leźć na ostrą górę nie dając odetchnąć, nie pozwalajac mu się cieszyć z tego to zapomnijcie o wspólnych rajdach.

W serii Górzystej - postaram się przedstawić przetestowane przez moje Crash Test Dummies górki i pagórki, oraz ich opinie ;-).


Na pierwszy ogień idą wspomniane w tytule Kolorowe Jeziorka

Zuzia i Łukasz wyskoczyli z auteczka i oboje pognali w stronę wskazywaną przez Dziadka. Oboje w innym celu, Łukasz z nadzieją, na zarzycie kąpieli, Zuzia w celu poszukiwania kolejnych kwiatków. Jeziorka oczywiście nie nadają się do kąpieli - życie w nich raczej nie występuje - szczególnie w żółtym i czerwonym, ale Łukasz leciał jak szalony. nie wspominając już nawet o tym, że jak na maj było bardzo zimno (vide photo)

Żółte jeziorko było jednak rozczarowaniem dla dzieci, maleńkie by nie rzec wręcz mikroskopijne. Jednak dzieciaki nie zrażały się pierwszymi niepowodzeniami i pędem pobiegły do góry do kolejnego.

Tutaj już lepiej - Łukasz po raz kolejny przyprawił mnie o mikroskopijny zawał i kolejne siwe włosy, omało co nie spadając z górki (zdecydowanie polecam smycze dziecięce ;-D).

Po zejściu z górek nad brzeg jeziorka, sesja zdjęciowa poszła już bez problemu, chociaż Młody chciał koniecznie wejsć tam gdzie teoretycznie sie nie dało, ale on już wielokrotnie udowadniał, że teoria teoria - jego nie dotyczy, tak jak kilka praw fizyki. Ale udało mu sie samemu dotrzeć pod jaskinię, przed jaskinią zatrzymał go niedobry Tatuś.



Ławeczka też nadawała się świetnie do zdjęć


 
 
 
 
Kolejne po Czerwonym okazło się niebieskie, czy jak chcą inni turkusowe (ja jestem facetem więc kolorów więcej niż 4 nie rozróżniam - nie powiem jakie)

Tutaj trasa marszu okazała się ciut dłuższa. Dzieciom udało się ją jednak pokonać zachęta w postaci cieplutkiej zupki, która okazała sie jak znalazł, ze względu na pogodę (widać na zdjęciach) jak również ze względu na brak jakiejkolwiek infrastruktury (były próby, ale Panu który próbował coś postawic nie wyszło i buda stoi pusta - przy Żółtym - chodzą plotki, że jest otwierana Sezonowo - ale nikt nigdy Sezonowa nie widział - podobno coś a'la Yeti, czy Big Foot)

NIebieskie jeziorko okazało się najciekawsze, największe, oraz najładniejsze kolorystycznie - Córka tak powiedziała ;-D. Łukasz zajął się z Dziadkiem puszczaniem kaczek - znaczy Dziadek puszczał Łukasz wrzucał kamienie do jeziora, 95% jego kamieni wylądadowała spory kawał od wody ;-).


Po zjedzeniu zupki - opróżnieniu butelek wody - Dzieciaki zarządziły powrót, tym razem biegiem z górki.

Wróciły do auta zmęczone i szczęsliwe - zasnęły chwilę po wyruszeniu z parkingu. W drodze do kolejnego ciekawego miejsca.


Lokalizacja: Dolny Śląsk, Wieściszowice, okolice Marciszowa i Kamiennej Góry (ok 10 km od tej ostatniej)

Dojście: Od położonego na skraju Wieściszowic Parkingu, specjalnie na okoliczność zwiedzania Kolorowych, do pierwszego jeziorka Żółtego jest bardzo blisko. Zaledwie rzut dziecięcym beretem i z lekkim podejściem, które dziecko biegające pokonuje bardzo szybko naładowane energią i obietnicą fajnej zabawy z rodzicami. Kolejne "Czerwone" i "Niebieskie" znajdują sie już kawałek dalej, ale nie na tyle aby był to ciężki marsz.

Czas Trwania: całość wycieczki odliczając postoje, konsumpcję itp, zajęło nam około 1,5h

Limit Wiekowy: Brak, Zuzia Pierwszy raz była na Kolorowych w wieku 6 - w nosidle.

Ciężkość Trasy: Dla dzieci spora, ale do przejśćia nawet dla dwulatka. Z Nosidłem każde dziecko, tragarzowi też nie powinno być za ciężko.

Atrakcyjność: Pomimo braku huśtawek, placu zabaw, innych dzieci. Bąble były zadowolone. Mogły poszaleć, zmęczyć sie, i oboje byli dumni, że chodzą po górach, gdzie takich małych szkrabów jak oni nie było.

Koszt:   Praktycznie zerowy, oprócz kosztów dojazdu nie ma innego kosztu, parking teoretycznie płatny, z dobrej woli obszedłem teren nie znalazłem chętnego na moją kasę (podobno 2 pln)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz